Wielcy podróżnicy - Stefan Szolc-Rogoziński

Stefan Szolc-Rogoziński

Stefan Szolc-Rogoziński - polski odkrywca Afryki.


Czy Polska miała zapędy kolonialne w przeszłości? Bardziej obeznani z tematem orientują się z koncepcją pozyskania od Francuzów Madagaskaru w dwudziestoleciu międzywojennym, inni mogą kojarzyć karaibską Nową Kurlandię, która pojawiła się łącznie na kilkanaście lat na mapach świata w XVI wieku. Mało kto wie jednak o Polaku ze zdjęcia. To Stefan Szolc-Rogoziński, syn bogatego przedsiębiorcy mieszkający w XIX wieku, w czasach, gdy Polska była pod zaborami.

Urodził się w Kaliszu w 1861 roku. Już jako młodzieniec buntował się przeciwko ojcu, widzącemu w nim swojego następcę, który przejmie po nim fabrykę. On jednak wolał podróżować. Miał bardzo śmiały pomysł - zorganizować pierwszą polską wyprawę badawczą do Afryki. Przygodę z podróżami rozpoczął od zaciągnięcia się do Akademii Marynarki Wojennej w Kronsztadzie, z którą niedługo po zdaniu egzaminu i otrzymaniu stopnia oficera (w kwietniu 1880) wypłynął w pierwszy rejs - do Władywostoku.

Po powrocie Rogoziński był bardzo obrotny - szukał kontaktów, opracował plan podróży, zakładający, że będzie badać Kamerun, został członkiem Paryskiego Towarzystwa Geograficznego i rozpowiadał wszystkim o swoich marzeniach. Stał się sławny - pasją, z jaką opowiadał o pierwszej polskiej wyprawie badawczej spowodowała, że o jego planowanej podróży mówiły polskie elity.

Ojciec nie zgodził się na sfinansowanie wyprawy, dlatego zaczął poszukiwać sponsorów. Największymi zwolennikami jego wyprawy stali się, obok Filipa Sulimierskiego, (redaktor „Wędrowca”), Henryk Sienkiewicz oraz Bolesław Prus. Rogoziński wprost mówił o tym, że wyprawa zwróci na Polaków oczy całego świata i będzie swoistą wyprawą narodową, za co zdarzało się, że spotykał się z krytyką - niektórzy zarzucali mu, że jego emanowanie polskością jest zbyt prowokacyjne w obecnej sytuacji geopolitycznej.

Podróżnikowi udało się uzbierać pieniądze. Większość środków uzyskał ze spadku po matce, która akurat zmarła. We Francji zakupił statek „Łucja Małgorzata”, którym 13 grudnia 1882 r. popłynął w kierunku Afryki. Na pokładzie, poza załogą, towarzyszyli mu Klemens Tomczek, geolog i przyjaciel z dzieciństwa oraz meteorolog Leopold Janikowski. Kilka tygodni później dotarł do wybrzeży Kamerunu, gdzie od lokalnego kacyka odkupił wyspę Mondoleh. Warto przybliżyć temat samego odkupowania ziem od miejscowych - tubylcy nie znali alkoholu, gdy pojawili się biali, przywieźli go ze sobą. Czarnoskórzy mieszkańcy natychmiast pokochali wyskokowe trunki, co spowodowało, że bardzo szybko po pojawieniu się białych towar ten stał się niezwykle deficytowy. Ziemię i lokalne bogactwa można było kupić alkoholem. Rogoziński kupił wyspę za czarny tużurek (ubiór męski tamtych czasów), cylinder i trzy skrzynki dżinu. Za podobne rzeczy kupował później kolejne połacie terenu. Wyprawa szła do przodu, odkrywcy badali m.in. wybrzeże Kamerunu, dorzecze rzeki Mungo oraz lokalne języki.

Lektura pamiętników Polaków uświadamia, dlaczego Afrykę niszczą do dzisiaj wojny domowe - przeszło 100 lat temu dzisiejsze tereny Kamerunu wypełnione były małymi królestwami. Rogoziński i jego kompani podróżowali od królestwa do królestwa, wkupując się w łaskę władców ginem, a czasem kolorem skóry (no bo mieć takich gości, to znaczy, że lokalny władca jest potężny). Gdzieniegdzie sąsiednie królestwa żyły ze sobą w zgodzie, w innych miejscach toczyły wojny. Proza życia. Aż tu nagle przybył biały zdobywca, ogłosił się władcą, a następnie narysował piórem na mapie proste granice kolonii, umieszczając dziesiątki królestw, wspólnot i wiosek w jednym kraju i pchając je po swoim wycofaniu się do wojny o to, kto będzie rządził całością.

W trakcie podróży Stefan Szolc-Rogoziński stał się posiadaczem łącznie 63 wiosek, które otrzymał lub zakupił. Już w 1882 roku założył w Kamerunie polską kolonię. Miał wobec niej wielkie plany, myślał, jak sprowadzić do niej Polaków. Rozważania jednak nie trwały długo. W 1884 roku do wybrzeży Kamerunu przybili Brytyjczycy i Niemcy, którzy chcieli skolonizować te ziemie. Niemcy rozpoczęli poszukiwania Rogozińskiego, który postanowił poddać kolonię Brytyjczykom. Niemcom nawet udało się złapać Polaków, jednak ci udawali Anglików i udało im się wyłgać i uniknąć więzienia. Polacy (już bez Klemensa Tomczeka, który zmarł na żółtą febrę, wrócili do Europy. Rogoziński stał się gwiazdą, podróżował po Europie i opowiadał o swoich przeżyciach. W Polsce na jego przemówienia przychodziły najbardziej znane nazwiska tamtych czasów. Jego przyjacielem został Bolesław Prus oraz zafascynowany Afryką, Henryk Sienkiewicz. Jak wielki wpływ na powstanie "W pustyni i w puszczy" miała osoba Rogozińskiego, którą Sienkiewicz był zafascynowany, możemy się tylko domyślać. Być może ze względu na popularność zagranicą, rozbiorcze władze nic mu nie zrobiły.

Kilka lat później Rogoziński wrócił do Afryki, zakupił należącą dzisiaj do Gwinei Równikowej wyspę Fernando Po i próbował stworzyć na niej plantację kakao. Pomysł okazał się nietrafiony, podróżnik stracił na nim pieniądze i popadł w alkoholizm. Wrócił do Polski, gdzie przebywał kilka lat.

Stefan Szolc-Rogoziński

Fernando Po, wyspa należąca do Stefana Szolc-Rogozińskiego


W latach 1892–1893 na zaproszenie przyjaciela przyjechał do Egiptu. Jako członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie otrzymał tam kierownicze stanowisko, pokaźną pensję i kierował na miejscu wykopaliskami. Tam też poznał Howarda Cartera, wielkiego odkrywcę grobowca Tutanchamona. Niestety, z powodu śmierci sponsora wyprawy, misja Rogozińskiego została zakończona. Polak wrócił do Europy i zamieszkał w Paryżu. Rogoziński zaczął pracę jako urzędnik i wiódł całkiem przyjemne życie, jednak cały czas myślał o powrocie do Afryki. Po kilku miesiącach pojawił się u niego przyjaciel, z którym podróżnik wybrał się do baru. Tam Rogoziński otrzymał od niego propozycję powrotu do Egiptu, przyjaciel poinformował go o planach wznowienia prac wykopaliskowych i chęci zatrudnienia Polaka. Po rozmowie na temat wyjazdu, Rogoziński postanowił wyjść przed bar by zaczerpnąć świeżego powietrza. Wychodząc z baru wpadł pod omnibus (kareta wieloosobowa). Zmarł na miejscu. Miał 35 lat.

Stefan Szolc-Rogoziński

Pomnik Stefana Szolca-Rogozińskiego przy Moście Kamiennym w Kaliszu. Foto: ElaWoReAfro, CC BY-SA 4.0


Na temat Stefana Szolc-Rogozińskiego powstała książka opowiadająca o jego przygodach (Maciej Klósak, Dariusz Skonieczko, wydawnictwo Szara Godzina).


Autor tekstu

Mateusz Jakubowski

Autor książki, pomysłodawca i twórca serwisu TanieZwiedzanie.com. Miłośnik cudownej Ameryki Południowej i Azji, fan tatuaży i dobrej muzyki.

 
         

o autorze  |   o stronie  |   reklama  |   kontakt  |   polityka prywatności  |   Regulamin
Copyright 2012-2023 © TanieZwiedzanie.com. Wszelkie prawa zastrzeżone
×

Naucz się tanio podróżować - kup moją książkę!

Wydałem książkę. 288 stron praktycznej wiedzy, bez lania wody i ogólników. Dowiedz się, jak kupować tanie bilety lotnicze, spać niedrogo na całym świecie i jak najtaniej podróżować wewnątrz konkretnego kraju.

Cena 49.99zł, wysyłka w ciągu 24h.

KUP TERAZ