Tanie Zwiedzanie Berlina - relacja z podróży
Berlin to fantastyczne miasto na weekendowy wypad.
Nasz sobotni wypad do Berlina był dość spontaniczny. Po pierwsze bilety kupiłam przy porannej kawie – no bo przecież trzeba skorzystać z promocji. Po drugie – nie mieliśmy zaplanowanego nic konkretnego do zobaczenia – chcieliśmy po prostu połazić po mieście. Dzięki temu udało nam się spędzić całkiem przyjemnie bardzo przyjemną, jesienną sobotę.
DOJAZD
Jechaliśmy z Poznania Polskim Busem. Bilety w obie strony wyniosły nas 30 zł/osobę + 2 złote opłaty rezerwacyjnej (taniej, niż TLK do domu). Co prawda były na ten dzień bilety za złotówkę, ale wtedy w Berlinie spędzilibyśmy jakieś 3,5 godz., zamiast całego dnia. Tak więc postanowiliśmy wydać więcej i mieć czas, na poznanie miasta.
KOMUNIKACJA MIEJSKA
Berlin posiada bardzo fajną siatkę komunikacji miejskiej. My poruszaliśmy się głównie metrem. Za bilet całodobowy trzeba zapłacić 7,20 euro. Bilety kupowaliśmy w automacie na dworcu – można wybrać język polski co znacznie ułatwia obsługę (szczególnie takim osobom jak ja, które po niemiecku potrafią powiedzieć jedynie ‘dzień dobry’). Napotkaliśmy jednak mały problem. Nie wiem, czy była to wina tylko tego jednego biletomatu, czy wszystkie maja takie ‘niespodzianki’ (może zawinił tłumacz internetowy). W każdym razie bilet dla jednej osoby krył się pod nazwą ‘bilet grupowy; grupa’. Gdyby nie to, że znaliśmy cenę takiego biletu pewnie stalibyśmy pod automatem do dziś.
Przeczytaj także: Berlin - przewodnik turystyczny
ATRAKCJE TURYSTYCZNE
Wiadomo, że jadąc do Berlina chcieliśmy strzelić sobie zdjęcia na tle Bramy Brandenburskiej czy Reichstagu. Generalnie jednak nie spisaliśmy sobie listy atrakcji, które musimy zobaczyć. Tak więc sprawiliśmy sobie 12-godzinny spacer po stolicy naszych sąsiadów zza Odry. Wysiedliśmy na stacji tuż obok Bramy Brandenburskiej, wokół której o 8 rano nie było żywej duszy, dlatego bez problemu mogliśmy zrobić kilka zdjęć. Dalej ruszyliśmy do dawnego Berlina Zachodniego. Minęliśmy Pomnik Żołnierzy Radzieckich, Kolumnę Zwycięstwa i już chcieliśmy skręcać do centrum gdy naszym oczom ukazał się wspaniały pchli targ. Pomyślcie o najbardziej szalonej rzeczy, którą chcielibyśmy mieć – jest naprawdę duże prawdopodobieństwo, że właśnie tam moglibyście to dostać. Musiałam użyć całej swojej siły woli, żeby oderwać się od obserwowania kolejnego straganu ze świecidełkami i ruszyć dalej.
Idąc centrum doszliśmy do smutnego wniosku – miasto niczym nas jeszcze nie zachwyciło. Spodziewaliśmy się tego, co w Londynie – gwaru, hałasu, rozgadanych przechodniów; niestety mijaliśmy tylko milczących, spieszących gdzieś ludzi (a przecież była sobota! Gdzie można spieszyć się w sobotę?)
Obraliśmy więc azymut na wschodnią część miasta. Po kilkunastominutowym spacerze ponownie mijaliśmy Bramę i ruszyliśmy na zwiedzanie. Mijaliśmy po kolei Nowy Odwach, Muzeum Historyczne oraz gmach opery. W końcu dotarliśmy do Wyspy Muzeów. Ze względu na dość ograniczony czas i – nie oszukujmy się – małe chęci spędzenia pięknej soboty w muzeum postanowiliśmy po prostu przyjrzeć się budynkom od zewnątrz. Zdążyliśmy tylko pooglądać Muzeum im. Bodego, Starą Galerię Narodową i Stare Muzeum, gdy moją uwagę przykuły ogromne bańki mydlane latające przy tym ostatnim muzeum. Wystarczyła chwila, bym po raz kolejny poczuła się małym dzieckiem i kolejne 15 minut spędziłam goniąc bańki pod Katedrą Berlińską. Przyznam się bez bicia – to była najfajniejsza rzecz, jaka mnie spotkała w Berlinie.
Po wypiciu szybkiej kawy ruszyliśmy w kierunku Alexanderplatz, a następnie nieco okrężną drogą do Checkpoint Charlie. To właśnie tam znajdowało się jedno z najbardziej znanych przejść granicznych między NRD a Berlinem Zachodnim. Wokół pewnie jest ruin Muru Berlińskiego – jego części ozdabiają ściany budynków czy po prostu stoją pośrodku chodnika. Tuż obok znajduje się Muzeum Muru Berlińskiego, a w miejscu dawnego punktu kontroli budka strażnicza – atrakcja turystyczna, przy której można zrobić sobie zdjęcie.
Odchodząc od Checkpoint Charlie’ego mieliśmy jeszcze jakieś 4 godziny do odjazdu busa i zero pomysłów na to, co ze sobą zrobić. Postanowiliśmy skierować się do Bramy i wtedy zastanowić się, co dalej. Decyzja – idziemy do parku. I to nie byle jakiego parku. Do Parku Tiergarden. Pierwsze, co o nim pomyślałam to to, że jest wręcz idealny do romantycznych spacerów – mnóstwo wysokich drzew rzucających cień, śpiewające w ich koronach ptaki, kwiaty, krzewy, rzeźby. Urządziliśmy sobie 2-godzinny spacer i prawdę mówiąc czułam niedosyt. Bo przecież nie przeszliśmy jeszcze tamtą i tamtą, i tamtą alejką! A wszystkie takie piękne.
Zaczęło się powoli ściemniać, my zaczęliśmy marznąć (być może odzywało się zmęczenie). Wsiedliśmy w kolejkę i dojechaliśmy przystanku Polskiego Busa. O 20:30 pożegnaliśmy Berlin.
Przeczytaj także: Relacja Taniego Zwiedzania Barcelony
OGÓLNE WRAŻENIA
Co tu dużo mówić – Berlin nie jest moim ulubionym miastem, jednak moja opinia jest wyjątkiem wśród opinii moich znajomych. Mimo naprawdę ładnej pogody na ulicach nie było tłumów. Jest to jednak fajne miejsce na soboty wypad – można połazić bez celu, można zobaczyć kilka fajnych budynków, wejść do muzeum, wypić kawę w parku. Wrócę tam na pewno. Żeby zajrzeć tam, gdzie nie udało mi się dotrzeć za pierwszym razem. I żeby wydać kilka (albo dużo więcej) euro na pchlim targu. Z pewnością warto zostać tam przynajmniej na jedną noc, żeby doświadczyć także nocnego życia niemieckiej stolicy.
KALKULACJA
Za bilety na trasie Poznań – Berlin – Poznań zapłaciliśmy po 32 zł/osobę. Na całodzienne bilety komunikacji miejskiej wydaliśmy 7,20 euro (ok. 30 zł). I tutaj na dobrą sprawę można zamknąć kalkulację – to, ile wydacie już w samym Berlinie zależy tylko od Was.
Autor: Paulina Lemańska