Luksemburg to nie tylko banki! Relacja z Luksemburga
Luksemburg. Foto: Frans Barkelaar, flickr.com
Luksemburg, miasto znane z usług bankowych i ze średniowiecznych zamków, wydało mi się interesujące i warte odwiedzenia. Dlatego też bardzo ucieszyłam się, gdy rodzice zaproponowali, żeby w następny weekend tam pojechać. Problem był tylko jeden, a mianowicie czas! To była już środa, a wyjazd miał być w piątek po południu. Rodzice kazali mi przygotować cały plan wycieczki, rezerwacje itd. Niestety pracy było sporo przy organizacji takiej wycieczki, a czas naglił. Przysiadłam do komputera i w czwartek wieczorem miałam już wszystko gotowe. Teraz należało tylko spakować najważniejsze rzeczy do samochodu i ruszyć w drogę!
Z uwagi na to, że mięliśmy tylko jeden weekend na zwiedzenie stolicy, postanowiliśmy zakwaterować się w samym centrum. Wybraliśmy Hotel Cartlon**** położony na ulicy Rue de Strasbourg 7-9. Był to bardzo elegancki hotel o wysokim standardzie usług. Bardzo miło wspominam też recepcjonistę, wiecznie uśmiechniętego Włocha, który chętnie udzielał informacji i wskazówek.
Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od spaceru do historycznego centrum miasta, zlokalizowanym na północnym brzegu rzeki Pietrusse. Tu ocalała część murów obronnych i fortyfikacji oraz słynne Kazamaty. Poza budowlami obronnymi znajduje się tu także luksemburka katedra Notre Damme, Palais Grand Ducal, czyli Pałac Wielkiego Księcia oraz Narodowe Muzeum Historii i Sztuki.
Przeczytaj również: Luksemburg - przewodnik turystyczny
Bardzo spodobało mi się, że uliczki były czyste i szerokie, a na balkonach znajdowały się kwiaty. Zadbane miasto urozmaicone od czasu do czasu rzeźbami sztuki nowoczesnej, pomiedzy którymi odnaleźć można pomnik przypominający centaura. Niestety nie znalazłam nigdzie informacji czym tak naprawdę był.
Uwagę przyciąga także niebywała rzeźba terenu góry i doliny przenikające się nawzajem i połączone mostami, z których najsłynniejsze to Most Wielkiego Księcia Adola i Most Wielkiej Księżnej Charlotty. Na poszczególnych terasach (piętrach) znajdują się piękne ogrody w stylu francuskim (barokowym), które można podziwiać z wyższych pięter lub też bezpośrednio po nich spacerując. Kontrastem charakteryzują się również budynki, obok historycznych (lecz odrestaurowanych) znajdują się te nowoczesne. Nie zapominajmy także, że Luksemburg to miasto, gdzie znajdują się liczne instytucje Unii Europejskiej, m. in. Parlament Europejski, Europejski Trybunał Obrachunkowy czy trybunał Sprawiedliwości. Dobrym pomysłem na zwiedzanie Luksemburga jest też wykupienie wycieczki tzw. Hop on-Hop off Bus Luxembourg. Trwa ona około półtora godziny i można zobaczyć wszystkie najważniejsze miejsca w stolicy. Bilet kosztuje tylko 14 € i jest ważny przez 24 godziny. Tym właśnie busem dojechaliśmy do dzielnicy Kirschberg, gdzie znajdują się wyżej wymienione instytucje.
Następnego dnia postanowiliśmy odwiedzić Kazamaty, czyli jedyny luksemburski obiekt wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zbudowane na przestrzeni XVII i XVII wieku przez francuskiego architekta Voubana, a później rozbudowane przez Austriaków. Jest to ciąg tuneli we wnętrzu góry o długości 23km, które kiedyś stanowiły podziemne miasto – znajdowały się tu spichlerze, magazyny a nawet koszary. Podczas drugiej wojny służyły jako schron dla ludności cywilnej, a obecnie (wraz ze Starym Miastem) są główną atrakcją miasta. Dla turystów udostępniono jedynie pewien odcinek. Niestety podczas ich zwiedzania można się zgubić i kilkakrotnie krążyć po tych samych tunelach. Niedostateczne oznakowanie, w postaci chociażby strzałek znacznie utrudnia poruszanie się po tunelach.
Po wizycie w „podziemnym labiryncie” udaliśmy się na obiad. Typowym luksemburskim daniem wegetariańskim jest Gromperekichelcher, czyli ziemniaczany placek z cebulą i pietruszką. Z kolei typowym napojem jest białe wino, gdyż w dolinie Mozeli znajdują się winnice.
Problemem może być komunikacja z ludnością lokalną, która na ogół słabo zna angielski. Wynika to z faktu, że w kraju tym obowiązują, aż 3 języki urzędowe – luksemburski, francuski i niemiecki. W większości jednak spotykamy się z językiem francuskim (nazwy uliczek, sklepów, barów itd.). Następnym punktem naszej wycieczki była wizyta w „dzielnicy sądowej”. Budynki te wzniesione w stylu klasycystycznym pięknie komponują się na tle wielobarwnej panoramy miasta. Przed jednym z sądów ustawione są cztery kolorowe wazy.
Ostatniego dnia musieliśmy pożegnać się z miastem luksusu i wrócić do domu. Po drodze postanowiliśmy odwiedzić jeszcze jeden punkt tego kraju, a mianowicie Vianden, czyli zamek na wzgórzu. Znajduje się on w miejscowości Vianden, w północno -wschodniej części kraju, nad rzeką Our. Majestatyczny, wznoszący się nad miejscowością zamek robi niesamowite wrażenie.
To trzeba zobaczyć na własne oczy, gdyż zdjęcia nie oddają jego uroku. Na zamku znajduje się dwa muzea, w tym jedno poświęcone sztuce ludowej. Problemem może być znalezienie miejsca, gdyż w tej malutkiej miejscowości u podnóża wzgórza jest bardzo mało miejsc parkingowych. Ciekawostka może być fakt, że w miejscowości tej mieszkał niegdyś Victor Hugo, francuski pisarz i poeta, autor „Nędzników” (Les Mieserables) i katedry Marii Panny w Paryżu, znanej bardziej jako Dzwonnik z Notre Damme. Nieopodal rzeki znajduje się pomnik artysty, a na zamku muzeum. Polecam restaurację Belle Vue (Hotel Belwedere), gdzie podają pyszne ciastka.
Po zwiedzeniu miejscowości Vianden wyruszyliśmy w podróż powrotna do domu. Bogatsi o nową wiedzę i niezapomniane wspomnienia, zmęczeni po całym weekendzie intensywnego zwiedzania oraz szczęśliwi z powodu udanej podróży.
Autor: Kamila Dudzińska