Wy chcecie, żeby w KRLD było źle! - wywiad z Emilem Truszkowskim

Emil Truszkowski z Pozdro z KRLD

Emil Truszkowski w KRLD. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Emil Truszkowski jest japonistą, który postanowił zrealizować swoje marzenie i odwiedzić Koreę Północną. Na miejscu przekonał się, że KRLD to nie tylko testy rakietowe i Kim, ale także miliony zwykłych, podobnych do nas obywateli, którzy starają się prowadzić normalne życie. Kraj odwiedził kilkukrotnie, a z czasem sam zaczął organizować wycieczki do KRLD dla Polaków. Jest twórcą vloga i bloga "Pozdro z KRLD". z których dowiesz się nie o kolejnych testach rakietowych, ale o tym, co innego, ciekawego dzieje się w Korei Północnej.

Wywiad z Emilem Truszkowskim jest drugim z serii wywiadów, które publikuję na TanieZwiedzanie.com na początku każdego nowego miesiąca. W pierwszym wywiadzie rozmawiałem z Panem Wojciechem Dąbrowskim, 70-cio latkiem, który podróżuje od 50-ciu lat i odbył 12 podróży dookoła świata. Przeczytaj: Wywiad z Wojciechem Dąbrowskim.

Cześć Emilu, gdzie się aktualnie znajdujesz?

Obecnie znajduję się nie w Korei Północnej, a w Japonii. Mieszkam od kilku lat pod Tokio, w Saitamie. Z wykształcenia jestem japonistą i życie mnie zaprowadziło w ten zakątek świata. Studiowałem w Japonii, a obecnie mieszkam w Japonii razem z żoną.

Co masz wspólnego z Koreą Północną?

Ostatnio coraz więcej… Często tam jeżdżę. Do tego prowadzę portal Pozdro z KRLD, który jest obecnie największym portalem dotyczącym Korei Północnej w Polsce. Posiadam również największy vlog na YouTube, który dotyczy tego kraju.

Ile razy byłeś w KRLD?

Byłem 4 razy, a we wrześniu będę kolejny raz. Z KRLD wróciłem przed dwoma miesiącami. Moje wyjazdy w tym roku to wyjazdy, które to ja organizuję, jestem organizatorem. Zbieram chętnych z Polski, głównie są to moi widzowie, osoby które mnie oglądają, znają, jedziemy razem na wspólną wycieczkę i odkrywamy te tajemnice skrywane przez ten kraj.

Wróciłeś właśnie z Korei Północnej, jak wrażenia? Jak bardzo KRLD zmieniła się od czasu Twojej ostatniej wizyty?

W lipcu pojechałem na czwarty wyjazd do Korei Północnej. I tym razem byłem przewodnikiem mojej grupy z Polski, którą zebrałem na wyjazd. Najbardziej mnie zaskoczyło to, że mimo sankcji gospodarczych w Korei ciągle się coś buduje. W Pjongjangu wszędzie są place budowy i powstają nowe budynki i inwestycje. Nawet poza stolicą na prowincji widać znaczący wzrost aktywności budowlanej. KRLD wciąż w jakimś stopniu handluje z Chinami i sporo chińskich firm tutaj inwestuje w nieruchomości. Czasem te remonty były uciążliwe, bo nie mogliśmy odwiedzić interesujących nas miejsc. Porównując KRLD z 2011, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem ten kraj i z 2017 rokiem to widać kolosalną różnicę. Jest więcej samochodów, więcej świateł na ulicach, lepszej jakości produkty, Koreańczycy się lepiej ubierają, jest więcej restauracji oraz miejsc gdzie można spędzić wolny czas. Widać poprawę jakości życia zwykłych obywateli Korei i to nie tylko w Pjongjangu. Zmiany te dochodzą powoli też na prowincję. Towary z zagranicy są dostępne zarówno w Pjongjangu jak i na wsi. Coraz więcej osób prowadzi własne biznesy i handluje lokalnie, a nawet z Chinami (legalnie lub nielegalnie bez pozwolenia). Wszystko to sprawia, że kraj się powoli zmienia a wraz z nim jego mieszkańcy.

Byłeś przewodnikiem? Jak to w ogóle wygląda? Skąd pomysł na KRLD? Jak stało się, że to Ty organizujesz wycieczki do tego kraju?

Zawsze interesowałem się Azją. Obejrzałem „Defiladę” Andrzeja Fidyka [film dokumentalny z 1989r. ukazujący skrajność kultu jednostki w reżimie totalitarnym na przykładzie KRLD]. Zafascynowało mnie to, że istnieje takie państwo. Bardzo interesowało mnie jak ci ludzie żyją, co oni sobie myślą, czym zajmują się na co dzień. Czy to rzeczywiście wygląda tak, jak w telewizji, że oni tylko tam maszerują i się kłaniają przed tymi pomnikami? Od dawna moim cichym marzeniem było dostanie się tam. Ale wizerunek tego kraju był niestety taki, że tam nie można wjechać, to jest napięty kraj, trzeba mieć jakieś specjalne wizy, pozwolenia, że to jest strasznie niebezpiecznie, prawie, że nie możliwe, a poza tym koszmarnie drogie. I rzeczywiście, poszukałem trochę w internecie i były to bajecznie wysokie kwoty, odpuściłem temat.

Panorama Pjongjangu

Panorama Pjongjangu. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Temat powrócił w trakcie mojego pobytu w Chinach, gdzie studiowałem i uczyłem się chińskiego. Na Couchsurfing zauważyłem informację, że ktoś z Chin jedzie do KRLD i szuka osób chętnych na wyjazd. Napisałem do niego i zapytałem się, o co chodzi. Dostałem od niego linka do biura podróży, które się tym zajmowało i organizowało wyjazdy. Okazało się, że nie jest to takie drogie, wyjazd kosztował około 1300 EUR. Jeszcze raz poszukałem w internecie i faktycznie - ludzie tam jeżdżą, jest taka możliwość. Udało mi się zorganizować pieniądze i pojechałem.

Na miejscu wszystko kompletnie mnie zaskoczyło. Było inaczej, niż się spodziewałem. To co zobaczyłem było kompletnie różne od tego, co pokazują media. Zafascynowało mnie, że tak naprawdę tam żyją zwykli ludzie. Całkiem normalni. Tacy sami jak my. Którzy mają swoje, inne problemy, czymś innym się zajmują, inaczej żyją. Ale tak naprawdę są to tacy sami ludzie jak my, chodzą do szkoły, chodzą do pracy, na randki, szukają sobie chłopaka, dziewczyny, myślą, czy znajdą sobie żonę, męża. Tak naprawdę… nic specjalnego. I to mnie zafascynowało.

W KRLD ruchem samochodowym kierują ludzie. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Zacząłem zgłębiać temat: czytać, oglądać filmy dokumentalne. I zaczęło mi brakować miejsca w internecie, w którym pisze się na temat tego, co się tam w KRLD dzieje. Jedyne informacje w Polsce to informacje o kolejnych testach rakietowych czy atomowych [w dniu naszej rozmowy nowe testy rakietowe były jednym z tematów dnia w serwisach informacyjnych] lub o prawach człowieka. Jeżeli przysiądzie się do tych wiadomości to zauważy się, że z tych wiadomości nic nie wynika. Nie ma tam żadnych faktów, nie ma żadnych informacji o tym, co dzieje się w KRLD. Są bomby, a Korea Północna jest groźna, świat musi się jej bać. Takie coś jest kompletnie bezużyteczne. Uznałem, że może ja spróbuję coś napisać na temat KRLD. Założyłem bloga. Uznałem, że ominę tematy testów i skupię się na przedstawieniu całej reszty i pokażę ludziom, jak to wygląda - że są tam normalni ludzie, że można tam pojechać i że się z takiego wyjazdu wróci, bo przecież do tej pory masa osób o tym nie wie i myśli, że jak ktoś tam trafi to nie wróci. Blog tak bardzo mnie wciągnął, że tworzyłem na niego nowe treści, potem założyłem kanał na YouTube i tak to się powoli rozkręcało.

W 2015 roku wróciłem do KRLD. Razem z żoną oraz ze znajomymi z Japonii pojechaliśmy do KRLD na sylwestra. Tak, można jechać na sylwestra do KRLD. Było to niesamowite doświadczenie, najlepszy Nowy Rok w moim życiu. W KRLD sylwester spędza się z rodziną lub przyjaciółmi. Tłumy zebrały się na placu Kim Il Sunga w Pjongjangu aby oglądać fajerwerki. Nie ma odliczania, tylko nagle rozświetla się niebo od fajerwerków o północy i puszczana jest muzyka Moranbong. Pokaz trwa około 15 minut. Nie pije się za bardzo alkoholi na placu na sylwestra. Wszyscy robią zdjęcia albo rzucają balonikami.

I właśnie na tym sylwestrze miałem okazję poznać Koreańczyków w Pjongjangu, którzy pracują w biurze podróży, które organizuje wycieczki. Poznałem lepiej jedną osobę, której powiedziałem, że byłoby niesamowite gdyby więcej polaków i turystów przyjeżdżało do KRLD. Żebyśmy mogli lepiej się poznać. Koreańczyk dał mi swoją wizytówkę i powiedział, żebym napisał mu maila po powrocie z Korei. Nie spodziewając się niczego napisałem do niego jak wróciłem z wyjazdu. Napisałem, że chcę zorganizować wyjazd do KRLD dla osób z Polski… Tak, nie dziw się, wysłałem maila do KRLD.

Ale tam przecież nie ma Internetu.

Internet jest, oczywiście, że jest. Jest on ograniczony, powody są różne i można o nich długo rozmawiać. W Korei Północnej internet nie jest dostępny dla każdego obywatela. Mieszkańcy KRLD mają za to swój wewnętrzny intranet, czyli wewnętrzny, północnokoreański internet, który jest systemem odciętym od ogólnoświatowego Internetu. Z ich punktu widzenia jest to uzasadnione kilkoma rzeczami, m.in. tym, że w ten sposób dużo ciężej ich zhakować. Korea Północna obawia się ataków cybernetycznych ze strony USA i nie jest to bezpodstawne, znany jest przypadek Iranu, który został zhakowany i irańskie instalacje nuklearne zostały zhakowane przez Amerykanów. To samo zapewne stałoby się z instalacjami w KRLD, co jest jednym z argumentów dla odłączonego od ogólnoświatowego Internetu koreańskiego intranetu.

Rozumiem. No i napisałeś maila…

Tak, wysłałem maila do Pjongjangu, po kilku dniach otrzymałem odpowiedź. Biuro uznało, że to świetny pomysł, przedstawiło mi cennik i zaproponowało współpracę. 

Myślałem, że opowiesz mi historie o planowaniu, kombinowaniu, poszukiwaniu kontaktów, długich i żmudnych negocjacjach, chciałem zapytać: „co taki zwykły śmiertelnik musiał zrobić, żeby przekonać do siebie wielki system”, a tymczasem co, światem rządzi przypadek? Zamiast skomplikowanej opowieści mamy przypadkowe spotkanie z kimś, kto podał Ci maila.

Tak, co tu dużo mówić, miałem szczęście trafić na osobę, która okazała się dla mnie bardzo życzliwa.

No dobra… Znalazłeś tych ludzi, współpraca podpisana, jak to dalej wygląda? Jak wygląda taka wycieczka? Bo nie ma przecież mowy o pojechaniu do KRLD i zwiedzaniu wszystkiego samopas?

Wyjazd do Korei Północnej jest wbrew pozorom strasznie prosty i bezpieczny. Nie wymaga żadnych specjalnych przygotowań, ani chodzenia do ambasady koreańskiej. Trzeba się zapisać na wycieczkę, zapłacić za nią i dostarczyć organizatorowi skan swojego paszportu, przekazać trochę informacji o sobie (miejsce zamieszkania, zawód, zdjęcie), co jest standardem przy składaniu wniosków wizowych. Otrzymanie wizy do Korei Północnej jest dużo prostsze niż otrzymanie wizy do innych krajów, w tym do USA.

Pjongjang

Pjongjang, Plac Kim Ir Sena. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Następnym krokiem jest wybranie się do Chin, do Pekinu. W Pekinie zbiera się grupa i wybiera się pociągiem lub samolotem od Pjongjangu. Zawsze polecam pociąg, kurs trwa 24 godziny i po drodze możemy zobaczyć koreańskie krajobrazy, wieś, można podejrzeć jak ci ludzie żyją. Ponadto w pociągu można jeszcze porozmawiać i napić się z północnymi Koreańczykami.

Można z nimi rozmawiać? Przecież wskazane jest, żeby nie rozmawiać i nie zaczepiać ludzi z KRLD bo oni później mogą mieć przez to problemy.

To jest bzdura. Można z nimi rozmawiać. Wszystko zależy od sytuacji. No bo pomyślmy, jak to jest podczas podróży do innych krajów? Często tam też nie masz jak porozmawiać z miejscowym. No bo co, podchodzisz do mijanej przez siebie osoby i zaczynasz zasypywać ją pytaniami? Raczej nie zaczepiasz ludzi na ulicy i nie zagadujesz ich. I tak samo jest w KRLD. Miałem wielokrotnie okazję poznać różnych Koreańczyków, ale to wszystko zależy od sytuacji. A pociąg jest właśnie tym miejscem, kiedy ma się dużo czasu, można porozmawiać, zintegrować się, to są normalni ludzie, nie ma żadnej niechęci do białego człowieka.

Druga sprawa - oni podróżują? Przecież mieszkańcy KRLD nie mogą opuścić kraju?

Często to jest pierwszy z szoków dla turystów, którzy jadą do Korei Północnej. To są normalni ludzie, którzy wracają z zakupów, z wyjazdów do rodziny, czy wyjazdów biznesowych. No i jest zdziwienie: jak to, oni podróżują? I wracają potem do KRLD? Pamiętajmy, że tam są normalni ludzie, których domem jest Korea Północna. Oni wracają do domu, do rodziny. Oczywiście nie twierdzę, że każdy Koreańczyk może wyjechać zagranicę bo żeby wyjechać zagranicę trzeba mieć paszport, trzeba mieć pieniądze. Zwykły rolnik, ze wsi której nazwy nikt nie zna nie wyjedzie zapewne nawet ze swojej prowincji.

No dobra, dojeżdżacie do stolicy. Jak to wygląda dalej? Jak wygląda zwiedzanie Korei Północnej? No bo wiem, że nie można zwiedzać jej na własną rękę…

Jadąc do KRLD trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jedzie się na wycieczkę grupową i nie można swobodnie poruszać się po kraju. Są wyznaczone punkty zwiedzania. Ale nie wygląda to, tak, że jedzie się na wycieczkę grupową i nie ma na nic wpływu. Program wycieczki można sobie ustalać. Wyjazdy, które organizuję wyglądają tak, że razem z uczestnikami wyjazdu ustalamy co chcemy robić, co chcemy zobaczyć. Najprościej rzecz ujmując, jest pewna lista miejsc, pewna pula, z której można wybierać miejsca, które chce się odwiedzić. Lista powiększa się z roku na rok. Dzięki turystyce KRLD coraz bardziej się otwiera. Jest coraz więcej miejsc dla turysty, nawet coraz więcej miast zostaje otwartych. Sam Pjongjang staje się coraz bardziej otwarty. Można wynająć rower miejski i zrobić sobie wycieczkę rowerową po mieście, można wynająć kajak i popłynąć rzeką… Kiedyś było to niemożliwe. Jest coraz więcej możliwości i coraz więcej otwartych miejsc.

Słucham Ciebie i wydaje mi się, że obraz KRLD jest bardzo przekłamany. Korea Północna albo śmieszy, albo straszy. Brak w tym pamięci, że tam są zwykli ludzie, którzy, tak jak my, żyją, wstają rano, idą do pracy albo do szkoły, skupiają się na typowym życiu i typowych problemach. Wbrew temu, co może się wydawać, przeciętny Koreańczyk z północy ma wiele podobnych problemów dla nas. A jakie są różnice? Co zwróciło Twoją uwagę?

Koreańczycy na pewno są bardzo konserwatywni. Nie mówi się o seksie, nie przeklina się publicznie, kobiecie nie wypada pić i palić papierosów. Koreańczycy uwielbiają za to śpiewać. W KRLD śpiewanie jest normą i w KRLD popularne są pikniki i wspólne śpiewy. Koreańczycy śpiewają od małego i nie wstydzą się tego.

Tak, na YouTube widziałem filmiki z parków KRLD, masa ludzi i wspólne śpiewy. I najlepsze komentarze pod filmikami, że to zapewne ludzie wystawieni przez władze, żeby turyści mogli zrobić zdjęcia i nagrać tą propagandową szopkę… A powiedz mi, co ludzie z KRLD wiedzą o Polsce?

Koreańczycy znają nasz kraj, wiedzą, gdzie jest położony, wiedzą, że byliśmy w pewnym sensie sojusznikami. Wiesz jak jest Polska po północnokoreańsku? Polska. A w języku południowokoreańskim jest z angielskiego: Poland. Bardzo dobrze kojarzony jest Jaruzelski. Ogólnie spojrzenie na nas jest dobre. Mamy dalej ambasadę w KRLD, jesteśmy tam obecni. W Pjongjangu jest polonistyka, uczniowie uczą się polskiego i w chwili obecnej oprowadzają turystów. Dla nich to niesamowita atrakcja, spotkać i porozmawiać po polsku.

Jakie są Twoim zdaniem pozytywy płynące z tego, że turyści odwiedzają KRLD?

Gdyby tam nikt nie jeździł, to ten kraj byłby wciąż izolowany, nie miałby możliwości poznania nas i lepszego zrozumienia. My też nie mielibyśmy takiej możliwości. W większości osoby, które wróciły z Korei Północnej były w szoku, że życie na miejscu wygląda zupełnie inaczej, niż utarło się w powszechnej świadomości. Tak samo Koreańczycy poznają nas. I jesteśmy w stanie dużo lepiej siebie zrozumieć. Do tego branża turystyczna zapewnia pracę tysiącom koreańskich rodzin. Chociażby pracujących w restauracjach, hotelach, ale też kierowcy czy przewodnicy. I to nie jest wcale elita, jak się zwykło mówić. To bardzo nadużywane słowo, mówi się, że turyści widzą tylko elity. Nie. Oczywiście w KRLD są elity. Ale nie zauważymy ich. Trafimy na normalnych ludzi. To są zwykli, koreańscy obywatele, którzy w ostatnich latach mogą sobie pozwolić na coraz więcej. Gospodarka się rozwija, PKB jest na plusie, co widać.

Góra Paekdu. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Z każdym moim kolejnym przyjazdem do Korei Północnej widzę, że są zmiany. Dużo się buduje, ludzie się lepiej ubierają, pojawiły się telefony komórkowe - 3 miliony obywateli mają w KRLD telefon komórkowy. Coraz więcej Koreańczyków prowadzi prywatne firmy. Ich życie jest coraz lepsze. Turyści też mają na to wpływ. Przyjeżdżają, płacą pieniądze, dają zarobić Koreańczykom. Niektórzy twierdzą, że jadąc tam wspiera się reżim. To jest bzdura. Za takie pieniądze, jakie KRLD zarabia na turystach nie zbuduje się broni atomowej, nie zbuduje się rakiet. To nie są gigantyczne kwoty. Kraj utrzymuje się z innych rzeczy, na przykład z wydobycia węgla, żelaza czy innych. Z tego się utrzymują i z tego mają pieniądze na zbrojenia. Nie z turystyki. Czasem mam wrażenie, że osoby, które krytykują mnie i innych za jeżdżenie do KRLD, chciałaby, żeby w tej Korei Północnej było biednie i źle. Nie potrafią przyjąć do swojej głowy, że w tym kraju się zmienia. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że ludziom jest coraz lepiej w tej Korei Północnej. Wolą wmawiać sobie, że to wszystko to ustawka, fałsz. A w KRLD jest lepiej. I to dobrze, że jest lepiej i powinno być lepiej. I ja się cieszę, że tym Koreańczykom jest lepiej. 

Na temat Korei Północnej mówi się wiele kłamstw i idiotycznych, wziętych z kosmosu opowieści. Które najbardziej Cię rozbawiły?

Na przykład takie, że w KRLD powszechnie i publicznie pali się marihuanę, o czym pisały dzienniki brytyjskie. Rzekomo, aby być „cool”, Koreańczycy palą zioło. Fake News.

Ciekawa była również fryzura na Kima. Kilka lat temu media na świecie informowały, że w Korei Północnej padł rozkaz, że wszyscy mężczyźni mają ściąć się na fryzurę Kim Dzong Una. Nawet CNN mówiło o tym i wypowiadali się na ten temat eksperci. To gówno prawda. To fake news wymyślony po to, aby podnieść wyświetlenia mediów, które przecież z tego żyją. Kolejna bzdurna historia to ze zwycięstwem drużyny KRLD w mistrzostwach świata w piłce nożnej.

Tak! To moje ulubione przekłamanie. Rzekomo KRLD wygrało 7:0 z Japonią, 4:0 ze Stanami i z Chinami 2:0. Tak podobno poinformowała Koreańczyków telewizja.

To jest oczywiście bzdura, jest to materiał stworzony w celu naśmiewania się z Koreańczyków i deprecjonowania ich osiągnięć. W rzeczywistości reprezentacja KRLD, zarówno męska jak i żeńska jest bardzo silna w Azji, mają sporo sukcesów i niejeden puchar wygrany [dla przykładu żeńska reprezentacja Korei Północnej zdobyła m.in. puchar MŚ U16 w 2016 roku]. Ale niestety nie udało im się jeszcze wygrać mistrzostw świata. I Koreańczycy o tym doskonale wiedzą ponieważ oglądali mecze na żywo w Pjongjangu, gdzie był wystawiony wielki telebim. Koreańczycy oglądali mecze i widzieli, że ich drużyna przerąbała. To tylko pokazuje jak wielki brak jest znajomości Korei i jej realiów. I brak jakiejkolwiek chęci zainteresowania się tym, jak tam jest naprawdę.

Co do mistrzostw świata to w Polsce i na świecie było bardzo głośno o tym, że po nieudanym dla KRLD mundialu w 2010 roku drużyna piłkarska trafiła do obozu pracy. Spora część osób wierzy w to do dzisiaj. Rozmawiamy o fake newsach na temat Korei. Teoretycznie takie informacje mogą wychodzić z głupoty, a do tego, tak jak powiedziałeś, jest sporo stron w sieci i każdy chce mieć kliknięcia, a to jest temat nośny. Ale może to sięga jednak trochę głębiej? Może jest to propaganda „właściwej strony” przeciwko KRLD? Byłem niedawno w Korei Południowej i wybrałem się na wycieczkę do DMZ (granicę dwóch Korei). Ilość absurdalnych zarzutów i dyrdymał mówionych na temat Korei Północnej była ogromna. Dla przykładu, po stronie KRLD mijaliśmy malutki kontener. Taki znany z polskich bazarów. Jeden z amerykanów zapytał, co tam jest. Przewodniczka powiedziała, że nie wiadomo. I wytłumaczyła, jak wielkim skandalem jest to, że oni nie mają prawa zajrzeć tam i zobaczyć co jest. Straszny ten KRLD. Mieliśmy również wykupione spotkanie z uciekinierką z KRLD. Opowiadała o tym, jak uciekła z Korei Północnej. Spytałem jej, jak myśli, ile osób żyje w Korei normalnie, nie interesuje się systemem i po prostu żyje. Albo ile osób wierzy w linię partii. „NIKT NIE WIERZY” – wtrąciła przewodniczka, która dodała, że w KRLD każdy obywatel żyje pod uciemiężeniem i czeka na upadek systemu. Kilka minut później uciekinierka powiedziała, że uciekła z KRLD z córką, ale bez męża, ponieważ mężowi było w KRLD dobrze.

Nawet, gdy byliśmy w Joint Security Area, czyli Strefie Wspólnego Bezpieczeństwa, tym słynnym miejscu na granicy, gdzie kilka metrów obok siebie stoją żołnierze jednej i drugiej Korei, przewodniczka wtrąciła ciekawe porównanie na temat tego, jak dobrze jest w Korei Południowej, a jak źle w Korei Północnej.

DMZ od strony Korei Południowej

DMZ od strony Korei Południowej. Foto: Mateusz Jakubowski


Po stronie KRLD stał tylko jeden żołnierz, natomiast po stronie Korei Południowej kilku, co, zdaniem przewodniczki dowodziło sytuacji w KRLD. Opowiedziała, że rzekomo obydwie strony mają obowiązek stać tu cały czas i pilnować granicy, jednak morale w KRLD są tak niskie, że żołnierze KRLD stoją tu tylko w przypadku gdy mają u siebie inspekcję kogoś z wyższą rangą. A tak to siedzą cały czas w budynku i opieprzają się, udając, że pracują. Bo czekają, żeby system padł. Tymczasem widzę właśnie zdjęcie z Twojej wizyty w tym miejscu, tylko że ze strony KRLD i co? Żołnierzy po stronie Południowej nie ma.

DMZ od strony Korei Północnej

DMZ od strony Korei Północnej. Foto: Emil Truszkowski, Pozdro z KRLD


Całe to stanie jest jedynie pokazówką pod turystów...

Każdy kraj prowadzi propagandę w jakimś celu i jak najbardziej wobec KRLD prowadzi się taką politykę, co jest oczywiście naturalne. KRLD jest wrogiem i trzeba prowadzić z nią walkę również na takiej płaszczyźnie. W Korei Południowej nie można pisać pozytywnie o KRLD. Gdybym prowadził swojego bloga i vloga z Korei Południowej, bardzo szybko zostałbym zatrzymany przez południowokoreańskie służby wywiadowcze i wydalony z Korei.

Cenzura… Dobrze widać to na Twoim przykładzie. Tyle mówi się o cenzurze w Korei Północnej, a tymczasem, Twój kanał o Korei Północnej został przez YouTube zablokowany.

Tak, moje materiały o Korei Północnej zostały zablokowane, podobnie jak inne kanały dotyczące KRLD, YouTube zrobiło czystki w tym temacie. Nie dostałem żadnego sensownego wytłumaczenia dlaczego. Na szczęście z czasem moje konto zostało odblokowane.

Każdy kraj ma swoją propagandę na temat innych krajów i to jest naturalne. Jeżeli chodzi o KRLD to problem jest taki, że absurdalne, przekomiczne fake newsy i głupoty wypowiadane na temat mieszkańców KRLD tworzą w ostateczności bardzo zdehumanizowany wizerunek Koreańczyków i bardzo ich obrażają. Wydaje mi się to niebezpieczne. Odmawia się mieszkańcom Korei Północnej człowieczeństwa. Patrząc na historię, najpierw się dehumanizuje, a potem można zrzucać bomby i mordować. I nie będzie protestów, będzie mowa o zaprowadzaniu demokracji. W taki sposób bardzo łatwo wywołuje się konflikty, wojny i ludobójstwa.

Myślisz, że do tego stopnia może się to rozwinąć? Jak rozwinie się sytuacja w Korei? Jestem świeżo po przeczytaniu książki Tima Marshalla „Więźniowie Geografii”. Autor, znany brytyjski dziennikarz i ekspert ds. międzynarodowych stara się przedstawić i opisać pokrótce najważniejsze sporne terytoria, możliwe konflikty oraz swoją wizję przyszłości w tych konfliktach. Napisał, że z problemem koreańskim trzeba nauczyć się żyć, bo nie da się go rozwiązać.

Jedyne państwo, które chce zjednoczenia Półwyspu Koreańskiego jest tak naprawdę KRLD. Oczywiście ktoś mnie może teraz wyśmiać, ale trzeba na to spojrzeć z logicznego punktu widzenia i zimnej kalkulacji. Korea Południowa nie chce zjednoczenia, dużo osób sprzeciwia się tej idei, a młodzi Koreańczycy z Południa w ogóle nie interesują się tym tematem. Zjednoczenie Korei byłoby dla Korei Południowej dramatem finansowym. Chiny nie zgodzą się na zjednoczenie Korei bo nie chcą amerykańskich baz na swojej granicy z Koreą. Japonia nie chce zjednoczenia bo wtedy w najbliższym czasie wyrośnie jej wielki konkurent w regionie, a USA potrzebuje Korei Północnej ponieważ dzięki niej ma straszaka, dzięki któremu może inwestować miliardy w broń, rakiety itp. Jedynie Koreańczykom z Północy może zależeć na zjednoczeniu. Oczywiście KRLD miałoby na to swoją wizję, ale jednak.

W ogromnym skrócie to co powiedziałeś pokrywa się ze słowami Marshalla. Japonia nie chce zjednoczenia bo oznaczałoby to, że w przyszłości zjednoczona gospodarka koreańska wyprzedzi gospodarkę japońską, a w dodatku Koreańczycy wyciągną rękę do Japonii po pieniądze za kolonizację ich kraju. USA musi mieć straszaka. I napinając się na KRLD pokazują reszcie sojuszników na świecie, że sojusz z USA jest sojuszem pewnym. Chiny nie chcą mieć baz Amerykańskich przy swojej granicy. Do tego, zdaniem Marshalla dochodzą czynniki, które powodują, że sąsiedzi KRLD starają się pośrednio utrzymać obecną sytuację. Wojna nie wchodzi w grę i nikt jej nie chce – w przypadku jej wybuchu KRLD na pewno dosięgnie rakietami stolicę Korei Południowej – Seul i zrówna ją z ziemią. W konflikt będzie musiała włączyć się USA. Nie wiadomo, czy włączą się w nią Chiny, pewnym jest natomiast, że Chińczycy będą musieli znaleźć pomysł na zabezpieczenie instalacji nuklearnych, z których niektóre położone są niedaleko chińskiej granicy. W związku z tym prawdopodobnie wejdą na teren KRLD, gdzie spotkają się z USA. Może to zakończyć się wojną między USA a Chinami. Ponadto wszyscy uczestnicy tego dramatu, zarówno Korea Południowa, jak i Japonia, Chiny i USA zdają sobie sprawę z tego, że w przypadku upadku państwa (na co, mimo zapowiedzi i straszenia, nie zapowiada się) problem uchodźców i związane z tym gigantyczne koszty spadną na nich. Dlatego lepiej zaognić czasem sytuację, napiąć się i nałożyć sankcję na KRLD, aby utrzymywać obecny stan.

A sankcje to temat znowu świeży bo od 1 września Amerykanie mają zakaz podróżowania do KRLD. Niby Korei Północnej zależy na turystach, ale Otto Warmbier, amerykański turysta skazany za zerwanie propagandowego plakatu zmarł po 17 miesiącach pobytu w więzieniu... Oficjalna wersja władz KRLD mówi o tym, że Amerykanin zatruł się jadem kiełbasianym w wyniku zjedzenia nieświeżej kiełbasy. Wiele portali pisze, że był torturowany, ale niby po co? Jak myślisz, o co w tej sytuacji w ogóle chodzi?

Tragiczna śmierć Otto miała bardzo duży wpływ na turystykę do KRLD. Wiele osób zrezygnowało z wycieczek do KRLD ze strachu, który im się udzielił po tych wydarzeniach. Biura podróży oferujące wyjazdy do KRLD zaliczają spore straty związane z odwoływaniem wycieczek oraz najciekawszych imprez w KRLD. Tutaj także duży wpływ ma napięta atmosfera w związku z koreańskimi testami rakietowymi i napięciami na linii Pjongjang-Waszyngton. Nie wiadomo do końca co się stało z Otto. Sekcja zwłok w USA nigdy nie została wykonana i nie poznamy już dokładnych powodów jego śmierci. Otto został aresztowany za domniemaną kradzież plakatu w hotelu w Pjongjangu. Nie wiem na ile te zarzuty były podstawne, ale jedno jest pewne, że Koreańczycy turystów nie aresztują bez powodu. Coś się tam musiało stać, że został aresztowany. Oględziny lekarzy nie wykazały oznak tortur lub obrażeń fizycznych. Z pewnością Otto poddawany był dużej presji w niewoli, bo to jest często wykorzystywana przez strażników więziennych technika manipulacyjna zmuszająca więźnia do uległości. Co tam się wydarzyło, to nikt nie wie. Jego śmierć skłoniła władze USA do wprowadzenia zakazu wyjazdów Amerykanów do KRLD. Już turyści z USA nie mogą odwiedzać KRLD.

Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, ale wydaje mi się, że przypadek Otto był nieszczęśliwym wypadkiem. Jego śmierć nie pomogła w żaden sposób KRLD. Po co mieliby robić mu krzywdę? A tymczasem sami dali światu powód do snucia teorii spiskowych.

No, ale żeby nie kończyć takim tragicznym wątkiem, ostatnie słowo na zakończenie – czy warto jechać do Korei Północnej?

Moim zdaniem jak najbardziej warto. Jest to niezwykle ciekawy i fascynujący kraj, który jest mało znany. Wszystko, co tam zobaczycie i czego doświadczycie będzie unikalnym doświadczeniem. Wyjazd jest drogi, ale warty tych pieniędzy. Wiele ludzi, którzy odwiedzają KRLD chcą do niej wrócić. Kraj oferuje dużo atrakcji i nie da się wszystkiego zobaczyć w ciągu tygodnia. I faktycznie duża część z tych osób wraca i coraz bardziej odkrywają ten kraj. Poznają Koreańczyków i to ich najbardziej urzeka. Bo w całym KRLD najciekawsze nie są wcale atomówki, rakiety czy propaganda. Najciekawsi są ludzie.

Rozmawiał: Mateusz Jakubowski

W chwili obecnej Emil zbiera fundusze na dzieci w Korei Północnej (zebrane środki zostaną przekazane na zakup mąki do wypieku chleba dla dzieci w wieku szkolnym w Korei Północnej), każdy może się dołączyć: Ironman dla dzieci w Korei Północnej.

Zapraszam do komentarzy. Najbardziej rewolucyjny komentarz zostanie nagrodzony pocztówką z Pjongjangu, którą Emil wyślę w trakcie swojej kolejnej wizyty w KRLD. Następny wywiad za miesiąc, w pierwszą niedzielę października (1.10).


Tagi: Emil Truszkowski  
o autorze  |   o stronie  |   reklama  |   kontakt  |   polityka prywatności  |   Regulamin
Copyright 2012-2023 © TanieZwiedzanie.com. Wszelkie prawa zastrzeżone
×

Naucz się tanio podróżować - kup moją książkę!

Wydałem książkę. 288 stron praktycznej wiedzy, bez lania wody i ogólników. Dowiedz się, jak kupować tanie bilety lotnicze, spać niedrogo na całym świecie i jak najtaniej podróżować wewnątrz konkretnego kraju.

Cena 49.99zł, wysyłka w ciągu 24h.

KUP TERAZ