Weekend w Brukseli z zamachem i terrorystami w tle

Bruksela

Centrum Brukseli. Foto: Mateusz Jakubowski


To był absolutnie spontaniczny wyjazd. Zespół Chvrches, czyli nowe Depeche Mode wyruszyło w trasę koncertową. Uparłem się, że zaliczę chociaż jeden koncert. Szukałem tanich lotów do miast, gdzie będą występy zespołu. Najtańszy okazał się lot do Brukseli (7,5 EUR za bilet w jedną stronę). Lecę!

Lecę linią Ryanair z Berlina. Większość z tych, którzy chcą lecieć do Brukseli, a już na pewno osoby z zachodu Polski, powinny pomyśleć nad lotem z Berlina. Z Polski bez problemu dolecimy do Brukseli, jednak wszystkie loty z naszego kraju lądują na brukselskim lotnisku Charleroi. To oddalone od Brukseli lotnisko dla tanich linii lotniczych. Trasa Berlin – Bruksela jest natomiast traktowana przez Ryanair prestiżowo, dzięki czemu ze stolicy Niemiec dolecimy do głównego lotniska Brukseli – Brussels Airport. Lotnisko położone jest przy samym mieście. Do centrum dojedziemy z niego taniej niż z lotniska Charleroi – oszczędność, zakładając najtańsze warianty transportu z obydwu lotnisk, wyniesie łącznie równe 10 EUR. No i doliczyć trzeba do tego fakt, że lotnisko Brussels Airport jest idealnym lotniskiem do spania na nim! Jeżeli niestraszny Ci sen na lotnisku, ostatnią noc przed powrotem spędź na lotnisku. Da Ci to kolejną oszczędność w porównaniu do lotów z Polski, około 20 EUR (tyle kosztuje przeważnie łóżko w pokoju wieloosobowym w Brukseli). Szukaj lotu powrotnego na poranną godzinę, przyjedź na lotnisko, przejdź przez bramki (obowiązkowo, za bramkami znajdują się dopiero kanapy na których można spać) i śpij! :)

Jak pewnie niektórzy z Was pamiętają, jestem ze Szczecina. Do Berlina nie mam wcale tak daleko. Na lotnisko Berlin Schönefeld (SXF) pojechałem z firmą InterglobusTour (www.interglobus.pl). Standardowa cena za przejazd to zazwyczaj 49zł w jedną stronę, chociaż, jeżeli poszukamy dobrze w internecie, bez problemów powinniśmy kupić bilety Interglobusa dużo, dużo taniej. Dodatkowo czasem firma rozdaje przejazdy na swoim koncie na Facebooku lub organizuje promocje i sprzedaje bilety za parę złotych. Warto śledzić profil firmy na FB. Co więcej, od niedawna Interglobus stał się wykonawcą połączeń europejskiego kolosa, firmy FlixBus, która wkroczyła na Polski rynek. Luksusowymi autobusami przewoźnika (wyposażone w kontakty, wifi, powiększoną ilość miejsca na nogi, czy system rozrywki multimedialnej) dojedziemy do Berlina już za niecałe 30zł (7 EUR).

W listopadowy piątek, o godzinie 7:50 wylądowałem na lotnisku Brussels Airport. Najlepszy i najtańszy dojazd do centrum to autobusy przedsiębiorstwa De Lijn (nr 272 lub nocny 471, kursują, w zależności od godziny, co 30 lub 60 minut). Autobusy kursują z dworca autokarowego, który położony jest na poziomie 0 lotniska. Trzeba iść na ten poziom i kierować się do wyjścia. Wyjście z lotniska prowadzi prosto na dworzec. Przejazd z lotniska Brussels Airport do centrum kosztuje 3 EUR, kierowca wydaje resztę. Autokar jedzie do Brussels' North Station (stacja autobusowa położona niedaleko centrum).

Bruksela dojazd z lotniska

W niecałą godzinę dojechałem autobusem do stacji. Ruszyłem w stronę centrum i zapuściłem się w wąskie, klimatyczne uliczki starego miasta. Każdemu to polecam, pospacerować trochę w gąszczu anonimowych ulic i alejek Brukseli. Stara część miasta jest duża i bardzo ładna. I spodoba się na pewno wszystkim, którzy lubują się w starych kamienicach.

Jeżeli lubimy spacerować, Brukselę możemy zwiedzić pieszo. Większość atrakcji i znanych miejsc znajduje się niedaleko siebie. Nie będę powtarzać listy atrakcji i najlepszych sposobów na ich zaliczenie. Aby się tego dowiedzieć, odsyłam do świetnej relacji z Brukseli napisanej przez moją koleżankę, Kamilę Dudzińską: relacja z Brukseli. A od siebie dodam mapkę z głównymi atrakcjami Brukseli, spokojnie można zwiedzać pieszo:

Bruksela atrakcje mapa

Atrakcje Brukseli. Aby zobaczyć mapę w większych rozmiarach kliknij: mapa atrakcji w Brukseli

Mimo, że nie była to moja pierwsza wizyta w Brukseli, postanowiłem trochę pozwiedzać. Nie mogło zabraknąć Grand Place, czy słynnego, sikającego Manneken Pis – zawsze zastanawiał mnie ten pomnik. Symbol miasta, który jako pierwszy pojawia się w głowach wielu turystów, na pierwszą myśl o Brukseli. Ta malutka, pochodząca z XIX wieku rzeźba (wiadomo jednak, że w obecnym miejscu stoi od XV wieku) jest niewiele większa od dwulitrowej butelki, nie ma żadnego efektu, żadnego „wow”. Mimo to, codziennie pielgrzymują do niej tysiące turystów, chcących zrobić sobie na jej tle zdjęcie. W Szczecinie mamy Fontannę Orła Białego – przepiękną fontannę z 1732 roku, dużo bardziej okazałą. Stoi sobie pusta i nieodwiedzana praktycznie przez nikogo...

Po całym dniu zwiedzania poszedłem do miejsca, gdzie miałem spać - Les Auberges de Jeunesse. To hostel w którym łóżko w pokoju czteroosobowym kosztuje około 20 EUR. Śniadanie i ciepłe napoje w cenie. Hostel położony jest jakiś kilometr od serca miasta, Grand Place. Gorąco polecam każdemu, to najlepsze miejsce w jakim spałem w Brukseli.

Poszedłem spać bardzo wcześnie. Po obudzeniu się spojrzałem na telefon. Miałem nadprogramową ilość smsów i wiadomości na Facebooku. Bliscy i znajomi ostrzegają mnie, żebym uważał, bo terroryści ponoć z Brukseli są i jest napięcie. I żebym nie szedł na koncert. Nie mam pojęcia o co chodzi. Wchodzę szybko na jedną ze stron z informacjami i dowiaduję się – zamachy w Paryżu. Ponad setka zabitych, kilkaset osób w szpitalach, część w stanie krytycznym, strzelanina i masowe egzekucje w hali koncertowej Bataclan. Leżę sobie tak w łóżku i czytam raporty specjalne, najświeższe informacje, oglądam zdjęcia.

W Brukseli podniesiony alarm. Prawdopodobnie część zamachowców to mieszkańcy Brukseli. Niektórzy świadkowie zeznają, że samochody zamachowców miały brukselskie tablice rejestracyjne. Na mieście trwają poszukiwania i zatrzymania. Koniec świata. Leżę w łóżku i czytam. Przypominam sobie A.M. Homes, która w ”Ta książka uratuje Ci życie”, pisała o świecie chwilę po zabójstwie prezydenta USA, Johna F. Kennedyego: "Jak zastrzelili JFK, to był koniec świata. To było straszne, jakby świat się zatrzymał, tylko widok prezenterów wiadomości, nadających bez przerwy dawał poczucie tego, że nie zostało sie samemu na świecie”. Chwilowo czułem się podobnie. Paryż na kolanach, w Brukseli szał. Koniec świata. Przynajmniej turystyczny. Dla Paryża na pewno. I co teraz z koncertem?

Wychodzę do ludzi

W hostelu życie toczy się dalej. Za oknem przewija się masa ludzi. Na stołówce tłumy jedzą śniadanie, rozmawiają ze sobą, śmieją się. Identycznie jak wczoraj, nie ma żadnej różnicy. Czyli koniec świata wygląda chyba jednak jak u Czesława Miłosza: „A którzy czekali błyskawic i gromów, Są zawiedzeni. A którzy czekali znaków i archanielskich trąb, Nie wierzą, że staje się już”? Jem śniadanie, spokojnie wypijam kawę i idę do miasta. Dochodzę do Ancienne Belgique (AB), sali koncertowej, w której za kilkanaście godzin będzie koncert. Żadnych informacji, budynek zamknięty. Zaczepia mnie dziewczyna, pyta, czy nie chcę kupić biletu na Chvrches. Ona po wczorajszych zamachach nie pójdzie na koncert.

Robię kilometry na mieście. Mijam ciasne uliczki, piękne kamienice, niektóre zrujnowane i zabazgrane graffiti. Mijam również mundurowych z bronią. W pewnym momencie mijam auto na sygnałach i uzbrojonych funkcjonariuszy, z których jeden zapina właśnie kajdankami osobę o arabskich rysach twarzy. Pisząc te słowa, będąc już w domu w Szczecinie, sprawdzam w internecie mapę, chce wiedzieć, po jakiej dzielnicy spacerowałem, gdy zatrzymywali człowieka. Molenbeek. Dopiero przed momentem dowiedziałem się, że to dzielnica zamieszkana przez „złe typy”, to właśnie tutaj było tego dnia najwięcej zatrzymań w związku z zamachami w Paryżu. Co ciekawe, nie są to obrzeża miasta, tylko dzielnica położona zaraz obok ścisłego centrum. Dlaczego nie zorientowałem się, że to dzielnica arabska? Bo w Brukseli na każdym kroku człowiek czuje się jak gdzieś w Arabii.

Nadchodzi godzina koncertu Pod AB byłem raz jeszcze, kilka godzin temu. Wywieszono informację, AB śle kondolencje ofiarom zamachów i przyjaciołom z Paryskiego Bataclan, gdzie w trakcie koncertu terroryści rozpoczęli wczoraj strzelaninę. AB ogłasza również, że nie odwołuje żadnego koncertu, będzie dobrze, dopilnują i przypilnują wchodzących do środka. A wszystkich wchodzących z dużym bagażem przeszukają.

Byłem właśnie takim gagatkiem z bagażem. Nie miałem już wykupionego następnego noclegu w hostelu, rano mam lot powrotny, zdrzemnę się na lotnisku. Na koncert mam zamiar wejść z plecakiem i schować go w szafce w przechowalni. Koncert rozpoczyna się za półtorej godziny. Pod AB jest już prawdziwy tłum. Może 100 osób. Dwóch ochroniarzy stoi przy drzwiach. Wizualnie nie byliby w stanie obronić kogokolwiek, nie byli uzbrojeni.

Obok tłumu stał sobie tajniak. Typowy, standardowy tajniak, którego widać z daleka, stojący i ostentacyjnie czytający gazetę. Nic więcej. To ciekawe, w jakie psychozy potrafi się wprowadzić człowiek. Atmosfera była napięta. Poznaję dwie dziewczyny z Argentyny, boją się, ale idą na koncert, bo tak trzeba. Strach rośnie za każdym razem, kiedy przy naszym tłumie przechodzą Arabowie. Ale nikt wprost o tym nie mówi. Dodatkowo przewija się kilka osób chcących sprzedać swoje bilety. Nie chcą iść na koncert.

W końcu tajniak wyciągnął aparat, zaczął kręcić filmik lub robić zdjęcia

Starał się uchwycić każdą z twarzy osób czekających na wejście. Po chwili wejście zostaje otwarte. Wszystko trwa bardzo szybko, rutyna. Kazano otworzyć mi plecak, nie szukali szczegółowo, kazali mi tylko wyrzucić butelkę Jim Beama wymieszaną z Colą. Wyrzuciłem ją szybko do swojego brzuszka i poszedłem na koncert. Mimo, że kilka dni po rozpoczęciu sprzedaży wyprzedały się wszystkie wejściówki, kompletu na koncercie nie było.

„Myśleliśmy co powinniśmy zrobić, sporo o tym myśleliśmy. I podjęliśmy decyzję, że będziemy koncertować dalej” – powiedziała wokalistka Chvrches. Koncert był udany, klimat fantastyczny, znakomity kontakt z publicznością. Chvrches sporo gadali. Lubię takie smaczki na koncertach. Dla porównania mogę zestawić koncert Smashing Pumpkins w Berlinie – wokalista, Billy Corgan odwalił szybko całą setlistę, a na koniec występu powiedział tylko, że publika na tym koncercie jest wyjątkowo zjebana i nie ma sensu, żeby cokolwiek więcej mówił bo Niemcy i tak nie znają angielskiego :)

Po koncercie zgarnąłem z szatni swoje rzeczy i udałem się do wyjścia, poznając przy okazji kilka osób. Za 10 godzin mam lot powrotny. Z nowymi znajomymi weszliśmy do sklepu, kupiliśmy piwa i rozsiedliśmy się na ławce przed AB. W Brukseli można pić na mieście, co bez skrępowania robiliśmy. „Baliście się na koncercie, że mogą nas zaatakować? Baliście się, że ktoś zacznie strzelać?” – zapytała Arlette, rodowita Belgijka. Okazało się, że wszyscy się baliśmy. W trakcie koncertu kilka razy przeszła przez głowę taka myśl, widać było niepewne rozglądanie się po sali osób będących na koncercie.

„A co ty myślisz o uchodźcach? W końcu to u ciebie w kraju ludzie nie chcą im pomóc” – spytał Albert, Niemiec z niedalekiej Kolonii. Wszyscy nadstawili uszu, przytakując i pytając dlaczego nie chcemy pomagać. Nie chciałem przypominać, że kipisz na Bliskim Wschodzie i Afryce to w bardzo dużej mierze zasługa ich krajów i brutalnej kolonizacji przeprowadzanej w ciągu ostatnich kilkuset lat. Nie chciałem przypominać moim belgijskim towarzyszom o prawdopodobnie największym ludobójcy w historii, belgijskim królu Leopoldzie II, jednym z ulubieńców Belgów, królu, który 100 lat temu kolonizował Kongo (zrobił z tego kraju swój prywatny folwark, gdzie cały naród zesłał do pracy w pozyskiwaniu kauczuku i kości słoniowej), co kosztowało życie około 10-15 milionów Kongijczyków.

Powiedziałem, że Polska chce pomóc uciekinierom wojennym. Przyjmie w swoje granice Syryjczyków. To tam trwa wojna. A Syryjczycy to wg statystyk Eurostatu 1/5 wszystkich uchodźców z ostatnich miesięcy. Pomijając inne zapalne regiony, około 80% uchodźców nie ma z Syrią nic wspólnego. To zarobkowi imigranci. Których między 1 stycznia a 14 stycznia 2016 przyjechało do Niemiec prawie 52 000 osób. Pytam zwrotnie Alberta, co myśli o nich wszystkich. „Oni wszyscy uciekają właśnie przed tymi ludźmi, co w Paryżu strzelali i wysadzali się w powietrze. Dobrze robimy, musimy przyjąć wszystkich”. Próbowałem jeszcze na inne sposoby usłyszeć, co sądzi o imigrantach: co sądzi o gwałtach w ośrodkach dla uchodźców, czy ich atakach na lokalnych ludzi. Zbywał wszystkie moje pytania, odpowiadając, że to marginalne przypadki jak w każdym środowisku, że to biedni ludzie którym trzeba pomóc, że wszyscy, absolutnie wszyscy powinni zostać wsparci przez państwa Unii Europejskiej. Ciekawe jak Albert skomentowałby sprawę dzisiaj, po tym jak w Kolonii, mieście gdzie mieszka, w Sylwestra uchodźcy atakowali białe kobiety i molestowali/gwałcili je. Według aktualnych zgłoszeń na policję, ofiarami padło ponad 900 kobiet. Ech, chciałbym znać jego argumentacje na tą sprawę. Pewnie byłaby podobna do stanowiska Imama w Kolonii: to kobiety są sobie winne - bo chodziły półnagie po mieście i były mocno wyperfumowane.

Zmieniliśmy temat na coś łatwiejszego.

Po jakichś dwóch godzinach dołączył do nas Ian, członek Chvrches. Wyszedł z budynku AB, zaczepiliśmy go, okazał się świetnym człowiekiem, przysiadł się do nas i spędził z nami sporo czasu. A na koniec przyniósł nam autografy całego zespołu.

W międzyczasie oglądaliśmy szturm na budynek. Chociaż szturmem ciężko to nazwać. Ośmiu funkcjonariuszy weszło niepewnym krokiem do jednego z budynków i po chwili wyprowadziło z niego osobnika o nie białych rysach twarzy. Dopijamy piwo w tych szalonych realiach. Boimy się latać do Iranu, Afganistan wydaje się nam niedostępny, nawet Gruzja kojarzy się niektórym z Rosją i wojną. Tymczasem, na kolanach, z każdą chwilą coraz bardziej skundlała, staje się Bruksela, stolica Unii Europejskiej, jedno z najważniejszych miast świata. Na kolana pada Europa.

Powoli rozstaję się z nowymi znajomymi. Idę jeszcze do znanego fast fooda na bułkę i kawę. Jest środek nocy, w środku zaczepia mnie czarnoskóry mężczyzna, mówi do mnie coś po francusku, chyba jest naćpany. Idę na drugi koniec „restauracji”, a facet zaczepia kogoś innego, kto również go zbywa. Po kilkunastu minutach do środka wchodzi grupa czterech osób, dwóch facetów, dwie panienki, wszyscy na oko po jakieś 20 lat. Wszyscy biali. Są podpici, bardzo głośni, jeden z mężczyzn drze ryja na całą knajpę. Zza lady zaczepia go kierownik lokalu, około czterdziestoletni Hindus. Zwraca mu uwagę, że ma być cicho. Mężczyzna nic sobie z tego nie robi, dalej drze się na głos. Kierownik zaczyna na niego krzyczeć. Facet odwraca się i rusza na kierownika. Dzieli ich tylko lada. Biały zaczyna drzeć się na Hindusa, że ten nie ma prawa na niego krzyczeć. I próbuje złapać go przez ladę, ale Hindus w porę się odsunął. Białas wpada w szał. Krzyczy i pokazuje Hindusowi drzwi, zapraszając go na solo. Hindus nie jest zainteresowany, białas wraca do swoich znajomych i znowu drze ryja na cały lokal. Hindus znowu zaczął na niego krzyczeć, a biały znów odpowiadał krzykiem i pokazywaniem drzwi.

W końcu padło chyba jedno słowo za dużo

 „Ok!” – mówi Hindus, „let’s go” – dodał, zdjął marynarkę i wskazał na drzwi. Wyszedł zza lady, otworzył drzwi wyjściowe i przytrzymał je, aby jego rywal wyszedł. Pełna kultura. Mężczyźni wychodzą przed lokal. Biały zaczyna się prężyć i popisywać. Sekundę później dosięga go potężna buła wymierzona przez Hindusa. Dostaje w nos, osuwa się na kolana. Hindus ze stoickim spokojem nie robi nic więcej, żadnego kolejnego ciosu. Chwilę później pomaga białemu wstać. Mężczyzna przeprosił Hindusa, podali sobie rękę i wrócili do restauracji. W tle świeciła wieża ratusza, oświetlona na znak solidarności, w kolorach francuskiej flagi.

Podładowałem telefon, dopiłem kawę i pojechałem na lotnisko. Spacerem doszedłem do północnej stacji Brussel Noord (około 1,5km od Grand Place) skąd jeżdżą autobusy dzienne i nocne (autobusy przedsiębiorstwa De Lijn nr 272 i 471, koszt 3 EUR). Autobusy do lotniska Brussels South Charleroi Airport (CRL) odjeżdżają ze stacji południowej (Brussel Zuid, około 2km od Grand Place). W drodze na dworzec minąłem wielką plamę krwi, ktoś musiał nieźle oberwać. Po dojechaniu na lotnisko przeszedłem przez bramkę, wyczytałem w internecie, że w Brukseli doszło do kilkunastu zatrzymań, była prawdopodobnie jedna strzelanina, jest niebezpiecznie. Zdrzemnąłem się 3 godziny i poleciałem do Polski.

Wróciłem do Szczecina. Niedługo później w Brukseli ogłoszono alarm, złapano rzekomo osoby w pasach szahida (kamizelki wypełnione materiałami wybuchowymi, szahid to po arabsku „męczennik”), wychodzi na jaw, że prawdopodobnie w Brukseli miał odbyć się drugi etap zamachów. Staje metro i autobusy, zamiera komunikacja publiczna. Odwoływane są imprezy, a władza wzywa mieszkańców do niewychodzenia z domów. Na Grand Place i w okolicach pojawiają się wojskowi którzy wzywają turystów siedzących akurat w restauracjach do natychmiastowego odsunięcia się od okien i czekania na sygnał do wyjścia z restauracji.


Tagi: Bruksela   Belgia  
o autorze  |   o stronie  |   reklama  |   kontakt  |   polityka prywatności  |   Regulamin
Copyright 2012-2023 © TanieZwiedzanie.com. Wszelkie prawa zastrzeżone
×

Naucz się tanio podróżować - kup moją książkę!

Wydałem książkę. 288 stron praktycznej wiedzy, bez lania wody i ogólników. Dowiedz się, jak kupować tanie bilety lotnicze, spać niedrogo na całym świecie i jak najtaniej podróżować wewnątrz konkretnego kraju.

Cena 49.99zł, wysyłka w ciągu 24h.

KUP TERAZ