Ocena linii lotniczych - Qatar Airways

Loty i transport

Qatar Airways - opinie o kultowych liniach lotniczych.


Dzień 5 grudnia 2013 roku był dniem przełomowym zarówno dla warszawskiego lotniska Okęcie, całego lotnictwa komunikacyjnego w Polsce oraz dla wszystkich pasjonatów podróżowania. Z tą datą doczekaliśmy się pierwszego przewoźnika lotniczego z Azji, który zaczął wykonywać loty rejsowe do Polski!

Mowa oczywiście o Qatar Airways. Linii lotniczej z zatoki perskiej, która niejednokrotnie królowała w zestawieniach najlepszych, światowych przewoźników. Nie bez powodu promuje się on jako przewoźnik "5. gwiazdkowy". Z "Katarczykiem" najbliższy lot z Warszawy mam zaplanowany dopiero na czwartego marca, jednak miałem niezwykłą przyjemność odbyć już z nimi podróż. Udało mi się lecieć na trasie z Berlina, przez Doha w Katarze (gdzie linie ma swoją bazę operacyjną) do Hong Kongu. Z tego powodu przygotowałem małą fotorelację, która też zrecenzuje Wam przewoźnika i być może zachęci do skorzystania z ich usług!

Przeczytaj również: Państwa i miasta - przewodniki turystyczne

Odprawa biletowo - bagażowa to już pierwszy element w którym możemy zaobserwować różnice w procedurach. Qatar Airways ma dość specyficzne zasady - osoba, której kartą kredytową dokonana jest płatność za bilet musi być koniecznie jednym z podróżnych (w przeciwnym razie nie zostaniemy wpuszczeni na pokład). Wszystko jest więc dokładnie sprawdzane, co niestety wydłuża cały proces check - inu.

Po przejściu kontroli bezpieczeństwa, przy naszej bramce stał już nasz samolot - był to Airbus 320. Niestety, okazało się, że jest to dość leciwy egzemplarz, niestety nie wyposażony w PTV (prywatne, dotykowe ekrany w każdym z oparć foteli). Było to dość pechowe, bo praktycznie zawsze linia do Europy wysyła tylko te nowsze modele. Od samego wejścia na pokład spotkaliśmy się jednak z niezwykle miłą załogą pokładową - bardzo sympatycznie i cierpliwie pomagała wszystkim pasażerom w zajmowaniu swoich miejsc na pokładzie. Na każdym fotelu znajdowała się poduszka oraz koc jak i para słuchawek do systemu audio - wideo. Samolot wyposażony jest bowiem w system z 12 kanałami najróżniejszej muzyki, od popu przez rock do muzyki arabskiej (zmiana kanału możliwa przez wbudowany panel w podłokietnikach).

Po odlocie, krótko gdy wlecieliśmy nad terytorium Polski, na podwieszanych ekranach ukazało się menu na nasz obiad. Do wyboru były 2 pozycje. Zdecydowałem się na makaron z kurczakiem - wybór jak się okazało był bardzo dobry. Przyzwyczajeni do raczej kiepskich dań z pokładów samolotów, na pewno będziemy tutaj mile zaskoczeni! Oprócz samego dania głównego, dostałem też deser malinowy z bitą śmietaną, puree ziemniaczane z pomidorami, pieczywo, dżem, masło oraz słodycze (batonik oraz herbatniki. Zdecydowanie można było się tą porcją najeść!

Praktycznie przez cały lot załoga jeździła przez pokład proponując zimne oraz ciepłe napoje - jak i również szeroki wybór alkoholi. W klasie ekonomicznej do wyboru mieliśmy jedno z czterech win, whisky (czerwony Johnnie Walker), wódkę, gin oraz piwo. Skusiliśmy się z kolegą na szklankę szkockiej - toast w powietrzu jest obowiązkowy! Na podwieszonych ekranach, wyświetlana jest mapa z zaznaczoną pozycją samolotu, oraz przybliżonym czasem do celu. Dzięki temu cały czas wiemy, gdzie się znajdujemy. Ciekawostką jest wyświetlany też co pewien czas kompas, wskazujący kierunek i dystans do Mekki! Jest to jednak chyba zrozumiałe, patrząc skąd wywodzi się, mimo wszystko jednak, wielokulturowa linia.

Na około półtorej godziny otrzymujemy od załogi kolację. Tym razem jest to ciastko z kurczakiem i szpinakiem, kawałek czekolady i tradycyjnie - napój. Decyduję się..

Przemiła załoga przechodzi z workami na śmieci i zgarnia od nas wszystkie odpadki. Warto zauważyć, że stewardessy oraz stewardzi pochodzą dosłownie z całego świata! Dzięki temu na pokładzie możemy dogadać się w naprawdę wielu językach. Lądowanie w Katarze całkowicie rutynowe, szybka wizyta w kokpicie Airbus-a i udajemy się na przesiadkę.

Po wyjściu z maszyny, mimo później pory - niezwykły powiew ciepła! Temperatura bliska 40 stopni powoduje, że pomimo krótkiego spaceru do terminala staliśmy się mokrzy. Przed nami jeszcze kontrola bezpieczeństwa i dostajemy się pod bramkę z której wejdziemy na pokład szerokokadłubowego Airbusa 330 - ten też "zawiezie" nas już do samego Hong Kongu. Tym razem na pokładzie mamy do dyspozycji prywatne ekrany z wyborem olbrzymiej ilości muzyki, filmów, gier, wiadomości i wielu innych rzeczy! Nie sposób ogarnąć wszystkiego przez nawet trwający 8 godzin lot. Najciekawszą rzeczą jest chyba i tak interaktywna mapa podróży - uwielbiam zawsze śledzić pozycje w której się aktualnie znajduje nasz samolot.

Do obsługi całego systemu korzystamy z przewodowego pilota. Z jednej jego strony kierujemy całym interfejsem, z drugiej natomiast mamy telefon, z którego możemy dzwonić do pasażera z innego fotela, lub też - płacąc kartą kredytową - odbyć rozmowę z samolotu w dowolne miejsce na świecie, w tym też do Polski!

Wybór muzyki jest przeogromny! Wszystko posegregowane jest wykonawcami lub albumami. Dzięki temu w łatwy sposób znajdziemy interesujący nas utwór. Ciekawostką jest to, że nie zabrakło tu też polskiego akcentu. W przeogromnych zbiorach znajdziemy nawet naszą grupę Virgin (czyli Dodę) ;-)

Posiłek podobnie jak w rejsie z Berlina. Mamy wybór jednego, z dwóch dań. Tym razem skusiłem się na ryż z mięsem. Duża i konkretna porcja, z sałatką i pieczywem.

Załoga nie ma chwili na odpoczynek. Cały czas wózek z napojami był "na horyzoncie". Niecierpliwi mogli też w dowolnej chwili podejść na tył samolotu, gdzie można w dowolnej chwili poprosić o co tylko się chce (o alkohole również).

Czas zleciał niezwykle szybko. Nim nacieszyłem się lotem, zaczęliśmy zniżać do lądowania... Dzięki temu że procedura podejścia przebiegała nad miastem, mieliśmy okazję podziwiać bezcenne widoki!

Tak też zaczęliśmy kilku dniowy pobyt w Azji, który jak zawsze - zleciał zdecydowanie za szybko! Ale miasto, pozwolę opisać sobie w oddzielnym artykule. W locie powrotnym do Doha, na lotnisko udaliśmy się dużo wcześniej niż standardowo. Olbrzymie lotnisko jest rajem dla wielbicieli lotnictwa. Między innymi dlatego, że posiada rewelacyjny taras widokowy oraz ruch lotniczy z całego świata! Samoloty lądują tu i startuję dosłownie bez przerwy. Dodatkowo znajdziemy muzeum lotnictwa, gdzie możemy polatać np. na zabudowanym symulatorze Airbusa czy kupić modele samolotów (sam skusiłem się na model w skali 1:200 Boeinga 747-400 tutejszych linii lotniczych Cathay Pacific). Wielką zaletą jest też darmowa sieć wi-fi w całym terminalu. W zdecydowanej większości światowych lotnisk jesteśmy zmuszeni za tą przyjemność niestety płacić. Lot do Doha w całości nocny. Co ciekawe trafił nam się dokładnie ten sam samolot, którym tutaj przylecieliśmy czyli Airbus 330 o znakach rejestracyjnych A7-AFP. Wejście na pokład sprawne, dwa rękawy - jeden dla osób z klasy biznes, drugi dla osób z klasy ekonomicznej.

Sam przelot trwał dłużej niż planowo - to za zasługą szalejących we wschodniej części Azji burz. Trasę przelotu, omijającą to zjawisko ładnie było widać na multimedialnej mapie:

Ogólnie większość lotu przespałem. Jedyne co zwróciło moją uwagę było okno w.... toalecie :) Nie spotkałem się z tym na pokładzie żadnego innego przewoźnika! W Doha lądujemy po ośmiu godzinach lotu. Do Berlina tym razem polecimy nowym samolotem, wyposażonym w dotykowe ekrany! Nasz Airbus 320 A7-AHB jest gotowy do przyjęcia pasażerów. Wchodzimy po schodach - przez to, że na zewnątrz 40 stopni a we wnętrzu samolotu przyjemny chłód za sprawą klimatyzacji - w środku niewyobrażalne ilości unoszącej się wszędzie pary wodnej! Odlot o czasie, podziwiamy centrum Doha i mkniemy nad wybrzeżem zatoki Perskiej w kierunku Europy. 

Trasa naszego lotu przebiega między innymi nad Bagdadem, dzięki czemu mamy możliwość oglądania stolicy Iraku z wysokości około 12 tysięcy metrów! Niesamowity widok.

Lot bardzo podobny do tego z Berlina. Dwa posiłki oraz nieprzerwany dostęp do napojów. Okazuje się, że moją współpasażerką z fotela obok jest Polka, wracająca z Tajlandii z mężem i dziećmi. Dzięki temu przelot mija szybko. Docieramy nad terytorium Polski i przelatujemy nad Rzeszowem, Krakowem oraz Wrocławiem...

Nad stolicą województwa Dolnośląskiego rozpoczynamy zniżanie do Berlina. Tam też lądujemy po 30 minutach... Niestety, nasza niezwykła przygoda z Qatar Airways dobiegła końca - za szybko! Powiedziałem sobie że na pewno jeszcze zagoszczę na pokładzie ich samolotów i tak się stało, niedawno zarezerwowałem kolejny przelot - tym razem do Indii, tak jak wspominałem na początku tego artykułu. Linię tą polecam każdemu! Jest ona bezkonkurencyjna zestawiając do przewoźników Europejskich typu Lufthansa czy British Airways. Dzięki częstym promocją, możemy znaleźć tutaj również bardzo dobre oferty. Niestety - nie zawsze Doha i przesiadka w środku pustyni jest każdemu po drodze. Jednak, dzięki zniesieniu wiz do Kataru może warto zrobić sobie tam jakiś postój w drodze? Toż to najbogatsze państwo świata! Qatar Airways lata z WAW do DOH cztery razy w tygodniu (poniedziałek, środa, piątek, sobota), a od lutego - codziennie! Do zobaczenia na pokładzie!

Autor : Maciej Nowaczyk


Tagi: Qatar Airways  
o autorze  |   o stronie  |   reklama  |   kontakt  |   polityka prywatności  |   Regulamin
Copyright 2012-2023 © TanieZwiedzanie.com. Wszelkie prawa zastrzeżone
×

Naucz się tanio podróżować - kup moją książkę!

Wydałem książkę. 288 stron praktycznej wiedzy, bez lania wody i ogólników. Dowiedz się, jak kupować tanie bilety lotnicze, spać niedrogo na całym świecie i jak najtaniej podróżować wewnątrz konkretnego kraju.

Cena 49.99zł, wysyłka w ciągu 24h.

KUP TERAZ